Rozpinam pierwszy guzik jego koszuli, ten najwyższy. Napotykam jego spojrzenie i zastanawiam się, czy poszłam za daleko. Zakłada ręce pod głowę, rozluźnia się. Figlarność w jego oczach to znak, że mam kontynuować. Rozpinam więc drugi guzik. Trzeci. I czwarty. Niebawem jego tors jest całkiem odsłonięty, a poły koszuli leżą rozwarte z obu stron. Jest dobrze zbudowany, piękny. Głaszczę jego klatkę pi...