Wydanie drugie uzupełnione
Saga
Świadkowie
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 1979, 2021 Józef Musioł i SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788726726275
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
SAGA Egmont, spółka wydawnictwa Egmont
Od 26 listopada 1975 roku toczy się w Düsseldorfie proces przeciwko czternastu byłym członkom SS, funkcjonariuszom obozu koncentracyjnego w Majdanku, w którym według wielu źródeł zagazowano, powieszono, zastrzelono lub zagłodzono na śmierć kilkaset tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci.
Niektóre źródła dowodzą, iż liczba ofiar przekracza milion osób.
Na ławie oskarżonych zasiedli:
Hermann Hackmann, były Schutzhaftlagerführer 1 , obecnie zamieszkały w Usler,
Wilhelm Reinartz, były Unterscharführer 2 , obecnie zamieszkały w Langenfeld,
Heinrich Schmidt, były lekarz obozowy, Obersturmführer, obecnie mieszka w Uelze, powiat Burgdorf, Thomas Ellwanger, były Unterscharführer, obecnie mieszka w Eyerhausen,
Emil Laurich, były Rottenführer w wydziale politycznym, obecnie mieszka w Neu-Wulmstrof,
Heinz Villain, były Unterscharführer i Feldführer, obecnie mieszka w Monachium,
Heinz Petrick, były Oberscharführer i Feldführer, obecnie mieszka w Monachium,
Heinrich Groffmann, były Unterscharführer i Feldführer, obecnie mieszka w Behringen,
Arnold Strippel, były Obersturmführer, adiutant i przejściowy zastępca Schutzhaftlagerführera, obecnie mieszka w Niederhohstadt, Taunus,
Hildegard Lächert, była Aufseherin 3 , obecnie mieszka w Reicharthausen/Baden,
Rosa Süss z domu Reichel, była Aufseherin, obecnie mieszka w Neureichenau,
Charlotte Mayer z domu Wöllert, była Aufseherin, obecnie mieszka w Kolonii,
Hermine Böttcher z domu Brückner, była Aufseherin (także Aufseherin w Ravensbrück), obecnie mieszka w Hanowerze,
Hermine Braunsteiner-Ryan, była Aufseherin, aktualnie mieszka w Essen.
Oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy i w okresie procesu mieszkają w opłaconych przez państwo mieszkaniach, położonych niedaleko sądu.
Polska udziela wszechstronnej pomocy organom ścigania i wymiaru sprawiedliwości RFN, w celu ustalenia zakresu winy poszczególnych osób postawionych w stan oskarżenia. Zeznania świadków z Polski mają niemałe znaczenie dowodowe w tym procesie. W latach 1968—1978 wyjechało z Polski przeszło sześciuset świadków, w tym 549 do RFN.
Rzecznicy z Bonn zapowiedzieli zakończenie tego ostatniego z wielkich procesów zbrodniarzy hitlerowskich na koniec 1980 roku. Jednak już dzisiaj można stwierdzić, sądząc po tempie, w jakim się toczy, że dotrzymanie tego terminu — jak to podkreśla prasa zachodnia — jest wielce wątpliwe. Wszystko wskazuje na to, że pobity zostanie rekord czterech lat, ustanowiony przez procesy norymberskie, które trwały od 1945 do 1949 roku. Oblicza się też, że koszty tego procesu wyniosą kilkanaście milionów marek.
Proces toczy się w swoistej atmosferze, echa docierające z düsseldorfskiej sali rozpraw są niepokojące i to nie tylko dlatego, że oskarżeni nie czują skruchy, lecz przede wszystkim dlatego, że część obrońców wykorzystuje salę rozpraw jako trybunę do wygłaszania poglądów podważających wartości i zdobycze cywilizacji, które tak brutalnie podeptał hitleryzm.
Jak pisze „Newsweek” (tłumaczenie w nr 32 „Forum” z 1977 roku), obrońcy w pewnej fazie rozprawy „niemal odebrali inicjatywę prokuraturze”, wybielając nazizm na czele z Adolfem Hitlerem. A ofiary zbrodni hitlerowskich, które przeżyły i wyraziły zgodę na wystąpienie w tym procesie w charakterze świadków, były przedmiotem ataków nie mających nic wspólnego z dochodzeniem prawdy materialnej.
Tak się już dziwnie składa, że relacje z procesów koncentrują swą uwagę wokół oskarżonych, a rzadziej wokół ich ofiar. To oskarżeni stają się w naszych publikacjach postaciami pierwszoplanowymi, a ich ofiary giną w cieniu anonimowej notatki prasowej. Fascynują nas bardziej zbrodnie i ich sprawcy niż ofiary i ich przeżycia, przeżycia z czasów dokonania przestępstwa, jak i te, które ofiary otrzymały niejako w spadku i od których uwolnić się tak trudno. Tragicznym paradoksem jest także i to, iż dzięki temu, że ofiary pamiętają, tkwią w koszmarnych przeżyciach i zapomnieć ich nie potrafią.
Społeczność ludzka, jeżeli zechce, może tę pamięć ofiar wykorzystać do stawiania tamy rodzeniu się nowych zbrodni. Czyżby więc w interesie ludzi leżało, aby ofiary zbrodni nie zapomniały?
Spójrzmy więc na ten proces w Düsseldorfie oczami ludzi, którzy przeżyli gehennę obozu koncentracyjnego. Ludzi, których obecność na sali jest często poprzedzona wstrząsem wywołanym uświadomieniem sobie konieczności nie tylko mówienia prawdy o tamtych latach, ale i zetknięcia się ze swymi oprawcami.
Co skłoniło ich, że zdecydowali się na wyjazd do RFN, by stanąć tam nie tylko przed sądem, ale spotkać się oko w oko z ludźmi, dla których w końcu nie tak dawno życie świadków, przybywających dzisiaj do Düsseldorfu z Polski, Izraela i innych krajów świata, przedstawiało mniejszą wartość niż życie psa.
Czym kierowali się świadkowie przybywający z różnych stron świata — żądzą odwetu, szukaniem zemsty, czy też dążeniem do utrwalenia prawdy, przerażającej w swej treści, która podobnie jak inne dobra, powinna służyć przyszłym pokoleniom?
Posłuchajmy ich relacji. Może pomogą nam, szczególnie młodym, ujrzeć współczesność nie tylko przez pryzmat wytwornej garderoby i luksusowych samochodów, jakimi na przykład na kolejne posiedzenia sądu w Düsseldorfie zajeżdżają niektórzy oskarżeni.
Może pomogą zrozumieć, dlaczego o zbrodniach hitlerowskich zapomnieć nie wolno i dlaczego Narody Zjednoczone dnia 26 listopada 1968 roku uchwaliły konwencję o niestosowaniu przedawnienia wobec zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości.
A może pomogą również zrozumieć, dlaczego Republika Federalna Niemiec dotąd tej konwencji nie podpisała, mimo iż jest członkiem Organizacji Narodów Zjednoczonych?