Cover: Letnicy 6: Historia Bodil by Ane-Marie Kjeldberg

Ane-Marie Kjeldberg

Letnicy 6: Historia Bodil

 

Lust

Późne lato 1969

Bodil stukała palcami w kierownicę. Po co jeździć mercedesem, skoro i tak trzeba spokojnie czekać w korku razem z volkswagenami i morrisem mascotem? Nienawidziła Vejle. Na głównej ulicy miasta zawsze był korek i tak samo było dzisiaj. Sznur samochodów ślimaczył się raz w górę, raz w dół po irytujących pagórkach. Przez dłuższy czas korek w zasadzie stał w miejscu, a ona w ogóle nie miała czasu. Właśnie wracała ze spotkania w Odense poświęconego jednemu ze swoich ostatnich projektów. Teraz chciała tak szybko, jak to możliwe, dostać się do domku letniskowego. Musiała przemyśleć parę rzeczy.

– Ale co ty tam będziesz sama robić? – spytała jej stara ciotka, kiedy Bodil opowiedziała o swoich planach podczas ostatniej rozmowy. – Czy nie powinnaś raczej zostać z Ibem i pielęgnować swoje szczęście?

 Szczęście, pomyślała Bodil, posuwając się o kilka metrów do przodu. Każdy reagował tak, jakby złapała Pana Boga za nogi, że po tylu latach wdowieństwa w końcu kogoś znalazła. Kiedy ogłosili zaręczyny, gratulacjom nie było końca. Wszyscy tak bardzo się cieszyli. Ib też się cieszył na ich wspólny ślub i nie mógł się doczekać, aż Bodil rzuci pracę, zajmie się domem i w końcu na prawdę będą mieli czas dla siebie, jak mówił. Miała się przeprowadzić do wiejskiej posiadłości Iba, który dał jej wolną rękę w kwestii urządzenia zarówno mieszkania, jak i otoczenia. Musiała jednak najpierw wszystko przemyśleć, choćby to, że miała miło spędzać czas i urządzać. Westchnęła i jeszcze niżej opuściła boczną szybę. Sierpniowe ciepło między pagórkami miasta było ciężkie i przygniatające.

Za Jørna wyszła krótko po tym, jak została dziennikarką, a po ślubie zajęła się domem – jak większość kobiet, które mogły być utrzymywane przez mężów. Czekając na pojawienie się dzieci, zajęła się hodowlą koni. Trzy lata później Jørn zginął w wypadku na nartach, a całe życie Bodil wywróciło się nagle do góry nogami. Nie zdążyła zostać matką, za to z dnia na dzień została właścicielką dobrze zapowiadającej się fabryki dywanów, którą wszyscy radzili jej sprzedać. Ona jednak zamiast tego sprzedała dom i konie i pięć dni po pogrzebie Jørna zjawiła się w jego byłym gabinecie, by kontynuować to, to co po sobie zostawił. W ciągu dwunastu lat, kiedy zarządzała firmą, fabryka zdecydowanie stanęła na nogi, a Bodil, która lubiła, kiedy dużo się działo, odnalazła w sobie smykałkę do interesów.